Rozpoczynamy inwestycję w terenie.
W końcu pozwolenie na budowę stało się prawomocne. Jeszcze ostatnia wizyta w urzędzie ( zgłoszenie budowy w nadzorze budowlanym ) i ruszamy z pracami w terenie. Na " pierwszy ogień" idzie geodeta, który wytyczył budynek. Miał być majster przy wytyczaniu ale nie mógł, powiedział tylko żeby ławice były wkopane 2 metry od budynku, a geodeta żeby wytyczył osie ław fundamentowych i wysokości stanu zerowego.
Na " drugi ogień" poszedł koparkowy, sprytny chłopak w 2 godziny wykopał dół w obecności mego murarza ( zresztą podczas uzgadniania zaznaczył, że majster MUSI być przy kopaniu). Zdjął jakieś 30 cm humusu a głębiej czyściutki piasek, którego kolejne 50 cm na hałdę zwalił. Ławy robotnicy ręcznie będą kopać, bo ponoć kopara w takim gruncie to więcej szkody narobi jak pożytku. No cóż fachowcy się znają.
I tak to płynie czas na budowie, aby tylko pogoda wszystkiego nie zepsuła, bo ciągle pada " kapuśniaczek" a do wylewania ław to raczej deszcz niepotrzebny wręcz przeszkadza. to narazie tyle z naszego frontu. Pozdrawiam